wtorek, 23 kwietnia 2013

Uroda i cnota?

Zastrzelcie mnie i uduście, bo wiem, że zgrzeszyłam. Nie pisałam tu przez tyle czasu, ale życie mi się skomplikowało tak po prostu. Obiecuje teraz jednak je naprostować i liczę, że wyjdzie to mojemu blogu tylko na dobre. 

Dzisiaj serwuje cytat:  "Uroda jest po trzech dniach równie nudna jak cnota" George'a B. Shawa

Czym jest piękno? A czym jest cnota? Są to dość relatywne pojęcia, ponieważ jak mówi znane powiedzenie „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”. Tak naprawdę ciężko zdefiniować oba pojęcia. Tak samo trudno je do siebie porównywać. Dziwi mnie, że George Bernard Shaw próbował tego dokonać. Oczywiście jest to porównanie metaforyczne, ale wciąż, jak dla mnie, nietrafione. 
Większość kobiet martwi się o swój wizerunek. Tez jestem kobietą i często miewam te problemy. Jednakże należy tutaj podkreślić słowo większość. Dlaczego? Ponieważ są i takie przedstawicielki płci pięknej, które nie przejmują się, czy ich sweter pasuje do skarpetek czy torebki. Dla nich ważna jest wygoda i pewność siebie. A co z pozostałymi kobietami? Tu już można wymieniać różne przypadki. Począwszy od osób naprawdę dobrze i przyzwoicie ubranych do małych dziewczynek ubierających się jak bardzo dojrzałe nastolatki i starszych pań, które często zapominają ile mają lat i czego nie wypada ubierać.
A co w takim razie z cnotą? Według mnie jest to temat rzeka. Wydaje mi się, że żadne miarodajne badania nie są w stanie stworzyć jednej prawidłowej definicji. Każda kobieta, jak i mężczyzna, będzie mieć swoją opinię. Na przykład, jeżeli porozmawiamy z osobą głęboką wierzącą, dowiemy się, że jedną z oznak cnoty jest zachowanie tak zwanej czystości seksualnej przed ślubem. Ciężko tutaj nie zgodzić się z doktryną Kościoła Katolickiego. Ale co, w takim przypadku, powie osoba niewierząca, albo której fundamenty wiary nie są tak silne? Na pewno zdanie takiej osoby będzie się różnić. Nie oznacza to jednak, że taki człowiek jest mniej cnotliwy, prawda? Jak już wcześniej wspomniałam, jest to temat ciężki, często także drażliwy.
Jak w takim razie można do siebie porównywać piękno z cnotą? Są to przecież całkowicie przeciwstawne sobie pojęcia. Co więcej, mogą się jeszcze różnić w zależności od poszczególnych osób, i nie mam na myśli tutaj tylko kobiet. Dlatego też uważam, że piękno wcale się nie nudzi. Podobnie jest z cnotą. Poza tym, piękno nijak się ma do cnoty. W końcu zawsze możemy spotkać kogoś, kto według naszego mniemania będzie piękny, jednakże styl życia tej osoby będzie daleki od cnotliwego. Albo i na odwrót. Na sam koniec polecam książkę Umberto Eco „Historia piękna”.


sobota, 27 października 2012

deszczowa piosenka

Długo mnie tu nie było, ale spokojnie, ŻYJĘ, mam się dobrze. Przerwa jest spowodowana ogólnymi problemami związanymi z Internetem w akademiku. Niestety całe osiedle ma z tym kłopoty. A i nic nie wskazuje na to, że ma być z dnia na dzień lepiej ... 

Pada deszcz, chociaż nie śnieg. Trochę mnie to załamuje. W środę wyjeżdżam do Wiednia na dzień i kurcze, żeby chociaż tam było znośnie, bo jeśli będzie jak tu, to  ... wolę nawet nie myśleć.

Zajęcia rozkładają mi się całkiem nieźle. Poza przenudnawymi ćwiczeniami z prawa cywilnego reszta jest naprawdę w porządku. Boże, że akurat mojej grupie przytrafił się taki prowadzący. Może jestem głucha, ale w ogóle nie rozumiem, co mówi. Załamka ...

Na filologii też dobrze. No i zajęcia też dobre. Ogólnie jest dobrze. Zajęcia z tłumaczenia konsekutywnego są ... co najmniej dziwne. Facet jest nierozgarnięty i naiwny. Na co dzień pracuje w prywatnej szkole, więc wydaje mu się, że u nas też tak wszystko działa - i tu się myli, nic nie jest podobne. Co gorsza, szanowny pan doktor nawet nie zamierza z nami przerabiać typowego materiału, dalej czekamy na syllabus. Boże, daj mi cierpliwość.

Mogę się także pochwalić, że mam pracę :) Tak, tak, udało się. Nie jest to może nie wiadomo co, jakieś wow, ale według mnie, to bardzo fajny projekt. Mianowicie, prowadzę szkolenie z zakresu j.angielskiego, finansowane przez UE. Do końca grudnia. Wiadomo, projekt krótki i kursanci nie nauczą się nagle tego języka w trzy miesiące. Ale ja staram się chociaż troszeczkę im przybliżyć język oraz kulturę. 

Pora się brać za słownictwo medyczne - oj, oj, oj, trochę tego jest, ale co nas nie zabije, to nas wzmocni :D

I tym akcentem kończę notkę :)

sobota, 29 września 2012

logistycznie

Dzisiejsza notka będzie poświęcona logistyce. W pierwszej części skupie się na planach zajęć. W drugiej na wyprowadzce. Jak widać, ostatnie dni września mam bardzo pracowite.

Przedwczoraj opublikowano plan na filologii angielskiej - o dziwo wcześniej niż zapowiadali! Tylko pogratulować. Planu tak dziwnie stworzonego dawno nie widziałam, jakieś kropeczki, nawiasy i inne gwiazdki wyprodukowane w excelu. Na szczęście po paru minutach dało się to jakoś zrozumieć. Czy jest dobrze, a może źle? To zależy. Jak to się mówi, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia :) Z mojego punktu widzenia jest nieźle. Mogę pogodzić zarówno prawo jak i anglistykę, czyli marzeń ciąg dalszych nastąpi :D Godzinowo jest ciężko, ale czego się nie robi dla ... no właśnie, dla marzeń :D
Poniedziałki: (co 2 tyg.) 8.30 - 18.10
Wtorki: 9.45 - 20 :(((
Środa: 11.30 - 16.30
Czwartek: 9.45 - 16.40
Piątek 8.00 (!) - 16.30

Taaak, te piątki są właśnie najgorsze :( No ale cóż poradzić, w przyszłym życiu zawodowym może byc ciężej, trzeba się przyzwyczajać :P

A teraz co nie co o wyprowadzce. Jutro wyjazd do Katowic-Ligoty. Mojej ukochanej dzielnicy. Zielonej, ładnej i takiej wesołej :D Wiele osób twierdzi, że jest do kitu, bo daleko, bo blisko lasu. A dla mnie to są poniekąd plusy. Oczywiście dojazdy bywają ciężkie, szczególnie na filologie (każdy mi się dziwi, że tam chce mieszkać, pomimo takich dojazdów do Sosnowca), ale co nas nie zabije, to nas wzmocni :). Zresztą, to moje życie :D Jestem już spakowana, walizka z innymi torbami-torebeczkami grzecznie stoją w moim pokoju :)

wtorek, 25 września 2012

3 tyg. później ...

Dzisiaj właśnie minęły 3 tygodnie moich praktyk. Co to oznacza? Zakończyłam je oficjalnie :) W ramach pożegnania z Paniami z II Wydziału Karnego przyniosłam ciasto - murzynka w czekoladzie. :D Nie, nie ja go piekłam, ale liczą się chęci :P Mój piekarnik w domu mnie nie lubi.

Dzisiaj ostatecznie dowiedziałam się, co jest z moim akademikiem. Ech, długa historia. Postaram się to dość składnie napisać. Mianowice, pierwsze 2 lata studiów mieszkałam w Katowicach-Ligocie, fajna dzielnica, ale odległa od centrum - 40minut busami, także średnio. Ostatni rok spędziłam w Sosnowcu - osiedle straszne, mówiąc szczerze to patologia, ale znowu blisko, na jeden wydział 15minut na piechotę, a do Katowic 20minut busem. Dzisiaj okazało się, że na Sosnowiec nie ma co liczyć - za dużo chętnych, a moje kilometry z domu na uczelnię nie są szałowe. I co? Na Ligocie miejsca są dalej (co nie powinno nikogo dziwić), także po roku rozłąki wracam do pięknej, zielonej dzielnicy :) Mam tylko nadzieję, że wybaczy mi tę zdradę :P

Jak na razie plany zerowe. W ciągu kilku dni pojawią się u mnie w głowie pewne postanowienia, także na pewno je opiszę :)

Chciałabym Wam także polecić pewną książkę. Dostałam ją na urodziny od mojego narzeczonego. Szczególnie powinna ona zainteresować wszystkich fanów UK :)

Kod Brytania
Kultura Wielkiej Brytanii od kuchni
Wydawnictwo: Lily Tiger

Ogólnie pisząc, jest to książka poświęcona kulturze UK. Mowa tu o mediach, modzie, filmie, telewizji, serialach, muzyce, żartach, potrawach i o wszystkim innym co wchodzi w pojęcie "kultura". A jak wiemy, to pojęcie jest bardzo szerokie. Książka napisana jest lekkim stylem, bardzo przyjemnym. Można się dowiedzieć np. o najlepszych 20 Brytyjskich filmach czy książek wraz z ich opisem oraz jakim samochodem jeździli Beatlesi.  Oczywiście, trzeba tu podkreślić pracę tłumaczki, pani Magdaleny Zawadzkiej. W końcu to kawał dobrej roboty, a ciężko tłumaczy się tego typu książki. Należy pamiętać, że dla Polaków nie jest oczywista kultura UK, tak samo jak dla Brytyjczyków nasza.


czwartek, 20 września 2012

archiwum

Dzisiejszy post nazywa się "archiwum" jako, że dzisiejsze praktyki spędziłam w archiwum. Przenosiłam i układałam masę akt od 1983r. Nawet nie chce wiedzieć ile kg się nanosiłam lub ile się nachodziłam. Lepiej o tym nie myśleć :)

Za to wczorajszy dzień był bardzo deszczowy. A mnie akurat zachciało się jeździć po Zagłębiu. Najpierw pojechałam po praktykach do Sosnowca, zawiozłam papiery na mgr z anglistyki (eh i tu pewnie będą schody, zaraz opowiem szczegółowo), a następnie pojechałam do Dąbrowy Górniczej z moim lubym po marynarkę. Oczywiście zainteresowany marynarki nie kupił, a ja jestem szczęśliwą posiadaczką szarego, długiego sweterka z House'a. A miałam oszczędzać ...

No a teraz o co chodzi z mgr. Mianowice, na prawie mam już plan zajęć od paru dni. W poniedziałek muszę się zalogować na pozostałe obowiązkowe przedmioty. A co z filologią? Ano, nico. Planu nie ma. I nie będzie do 30.09, albo i dłużej. Pewnie jeszcze jakieś błędy będą. I jak tu się logować? A plan zajęć na prawie jest masakrycznie napakowany. Także jest kiepsko i naprawdę po raz pierwszy mogę powiedzieć, że zebrały się czarne chmury nad moim podwójnym studiowaniem. Szkoda, bo filologię kocham i rozwijam się językowo. Z drugiej jednak strony, prawo jest dla mnie ważniejsze. Eh, i bądź to człowieku mądry i pisz wiersze ...


poniedziałek, 17 września 2012

dobry wysiłek nie jest zły

To prawda, że wysiłek fizyczny jest dobry na wszystko. Wczoraj, przy okazji pisania pierwszej notki, nie wspomniałam, że trenuje tenis stołowy. Taaak, dla wielu osób dyscyplinę, przy której rzekomo tylko się stoi przy stole i wymachuje rękoma. Czasami nie mam nawet sił dokonywać korekty takiego myślenia - a co mnie tam :) No, to trenuje sobie, przychodzę na hale i gram. I jest fajnie. Gorzej jest tylko po, kiedy jestem cała spocona a kąpanie się na hali, powiedzmy sobie szczerze, do bezpiecznych nie należy.

A co do tenisa stołowego, to na pewno słyszeliście (i teraz pytanie w jakiej formie powinnam pisać notki: per Ty? Wy? bezosobowo? chyba wole per Wy) o pewnej tenisistce stołowej Natalii Partyce. Występowała zarówno na olimpiadzie jak i paraolimpiadzie w Londynie. Można powiedzieć, że jest pewnego rodzaju ewenementem, bo pomimo swojej niepełnosprawności, gra znakomicie. Kiedyś miałam okazję oglądać ją na żywo i robi wrażenie, w Polsce wygrywają z nią tylko CZASAMI "polskie" Chinki. Gazety brytyjskie uważają ją za bohatera. W sumie to jest nim. Dokonała czegoś, co wielu sportowcom się nie udaje, pokonuje swoje słabości. Ale czy ona jakieś ma? Bo czasami wydaje mi się, że nie. 

A teraz zmieniając temat. Dziś miałam kolejny dzień praktyk, może nie tak emocjonujący jak inny, ale też ciekawy.

Jutro planujemy z narzeczonym obejrzeć film pt.: "Taksówkarz". Jest on z 1976r, a reżyserował go sam Martin Scorsese. Główne role grają Robert de Niro i Jodie Foster. Około tygodnia temu oglądałam w telewizji program o Jodie Foster i tam właśnie wspominali o tym filmie. Bardzo jestem ciekawa, w końcu to klasyk. I to bardzo dobry.


niedziela, 16 września 2012

pierwsza niedziela

No tak, wzięło i mnie na blogowanie. Już od dłuższego czasu myślałam aby stworzyć takiego bloga, na którym mogłabym opisać moje codzienne zmagania z dwoma kierunkami studiów, rodziną, TŻ, znajomymi i całym moim życiem. 

Ano właśnie, moje studia zainspirowały mnie do założenia tego bloga. Wiele osób pyta mnie "Jak ty sobie dajesz radę?". A daję! I to całkiem nieźle - zgrabnie - jakby to powiedziała moja znajoma :) Dlatego tez powstał ten blog, aby opisać moje życie, aby inni mogli zobaczyć, że się da i że jestem całkiem normalna (oczywiście całkiem to nie znaczy, że w 100%). Do konkretów. Od października zaczynam 4 rok filologii angielskiej spec. tłumaczeniowej z niemieckim oraz 3 rok prawa. Gdzie? Uniwersytet Śląski w Sosnowcu oraz Katowicach. Mieszkanie: akademiki Pogoń Sosnowiec. Jak na razie nie dostałam żadnego więc oficjalnie jestem bezdomną od 1.10. Może na dniach pojawi się jakaś informacja, byłoby miło.

Planów zajęć też nie mam, ale już zdążyłam sie przyzwyczaić.
Pokaże Wam coś fajnego, śmiesznego i żałosnego. 

Harmonogram zajęć na rok akademicki 2012/2013 jest w przygotowaniu - zostanie on Państwu udostępniony nie wcześniej niż 30 września. Pragniemy dodać, że harmonogram zajęć dopiero po zebraniu z opiekunami będzie dla studentów  w pełni zrozumiały. 

Jest to informacja od mojego cudnego instytutu anglistyki. W końcu student = debil :] 

Mam także narzeczonego, który często wspiera mnie i kibicuje, abym dalej studiowała oba kierunki. Czasami też dostanę tzw. "zjebkę" za olewanie ważnych spraw, no ale wiadomo, czasami się należy :P

Faktycznie, ciężko się piszę pierwszego posta. Czytając inne blogi, często się zastanawiałam czemu te pierwsze wiadomości są takie lakoniczne. Teraz już wiem. No bo co pisać? Ile ma się lat? Gdzie się mieszka? Co się je? Trochę ciężko. W sumie wszystko "wychodzi w praniu" w kolejnych postach.

Ah, założyłam tego bloga aby móc też czasami się wyżalić, porżnąć głupa czy co tam jeszcze. 

Wspominałam, że jestem gadułą? Nie? No to jestem. Widać po tej notce. Ciekawa jestem, jakie będą inne. Oby ciekawe ...

A tak na koniec dodam, że aktualnie mam praktyki w sądzie. Jest fajnie. Jest ciekawie. Jest po prostu życiowo. No bo jak inaczej nazwać, kiedy mąż bije i gwałci własną żonę, a ty siedzisz na rozprawie, widzisz tego faceta a on "smajl" na ryj... to znaczy twarzy. To właśnie życie. 

Byle do jutra :)